Furmanowa press - jak to się zaczęło

Furmanowa Press, czyli podhalański off-road z Tatrami w tle


Furmanowa zimą z Tatrami


Późny wieczór, pochmurny i bezksiężycowy, i wciąż sporo śniegu. To był chyba koniec lutego, moja pierwsza zima pod Tatrami. Wyłączam komputer po pracy, nawet niedojadam obiadu. Pakuję do plecaka laptop, 3 telefony komórkowe, czołówkę i mały termos z herbatą na wypadek, gdyby poszukiwania się przedłużyły. Wkładam narty skiturowe, gdyby trzeba było gdzieś podejść pod górkę. Sprawdzam adres na mapie Google i ruszam w dół z Kotelnicy, nieopodal masztu na Gubałówce. Śmigiem przelatuję przez polanę, lasek , kolejną polanę, mijam jakieś zabudowania. Zaczęło znów padać, a chmury coraz gęstsze oplatały pasmo Gubałówki, i mimo że śnieg leżący pod nartami dawał wystarczającą poświatę, aby nie wyciągać czołówki, to widoczność była coraz słabsza. Zatrzymałam się, aby zorientować się w tej ogromnej pustej przestrzeni.

Oto jest Furmanowa.


Furmanowa zimą wschód słońca


Gdzieniegdzie jeszcze drewniane piękne góralskie chaty, widoczne dla mnie dzięki świecącym punkcikom, jakimi z bliska okazały się być małe okna. Szybko lokalizuję dwa wielkie drzewa i postanawiam zjechać między nimi i zapytać o dalszą drogę w najbliższej chałupie. Musicie wiedzieć, że tu na Podhalu numeracja domów jest zupełnie przypadkowa. Mogło się więc okazać, że adres którego poszukuję jest po drugiej stronie grzbietu lub doliny. Nie ściągając nart pukam, dzwonię. Wokół niesamowita głusza, cisza. Nawet psy nie szczekały. A może tu nikt nie mieszka? Myśl tą przerywa nagle odgłos gospodarza schodzącego po schodach. Drzwi otwiera góral w średnim wieku z uśmiecham na twarzy mówi, że ja chyba do niego. Skąd wie, że to ja?

Strzał w dziesiątkę! Nie ma to jak nos przewodnicki, i znajdowanie celu niemalże po omacku.

Cieszę się, że poszukiwania poszły tak szybko i sprawnie (bo na nartach i to w dół, i na głodzie).


Furmanowa zimą o poranku


Oglądam dwa mieszkania - apartamenty. Oba nowiutkie, niemalże identyczne. Jedno na parterze z tarasem na zachodnia część łąki, a drugie na piętrze z małym drewnianym balkonikiem, widokiem na wschód. Kusi mnie ten taras i wyobrażenie o porannej kawie, boso na trawie. Ale przecież przewodnik musi mieszkać na górze! Teraz jeszcze tylko muszę sprawdzić jaki jest zasięg telefonii komórkowej oraz internet- najważniejsze dla mnie kwestie, mieszkanie ma być i domem, i biurem. Wszystko działa bez zarzutu. No to już nie mam powodów, aby odkładać decyzję. Odtąd będzie mnie budzić wschodzące słońce ponad Hawraniem!


Hawrań o wschodzie słońca


Niczego piękniejszego nie mogłabym sobie wymarzyć. Zatem opuszczam mój tymczasowy przystanek “Kotelnica” i rozpoczynam nowy rozdział “Furmanowa press”. Zdaje sobie sprawę, że będę działać na nerwy wszystkim znajomym, przyjaciołom, współpracownikom, regularnym wysyłaniem fotorelacji z mojego balkonu z widokiem na…. Tatry!

cdn...


Furmanowa prywatna sypialnia w stylu marokańskim